Co czeka turystykę medyczną w roku 2012?

Ktokolwiek zajmuje się turystyką medyczną na poważnie musi sobie zadawać to pytanie? Nikt nie ma kryształowej kuli i nie jest też moim celem wróżenie przyszłości z fusów. Bez wątpienia jednak można zaobserwować zachodzące zmiany w sektorze, a dodatkowo monitorując poczynania gospodarki światowej jako całości, można stwierdzić z dużym prawdopodobieństwem jakie zmiany czekają turystykę medyczną w nadchodzącym nowym roku.

W gospodarkach rozwiniętych krajów Europy Zachodniej, wzrost bezrobocia i presji na dochody jakie maja mieszkańcy tych krajów do dyspozycji, będą miały wpływ na ogólny popyt w 2012 roku. Konsumenci, gdzie będzie to tylko możliwe, będą ograniczać lub zmniejszać również wydatki na opiekę zdrowotną. Nie oznacza to, że przytłoczeni pacjenci będą uciekać za granicę za każdym razem gdy będą potrzebować leczenia, aby zaoszczędzić pieniądze. Wielu będzie opóźniało decyzje o leczeniu, a w przypadku np. chirurgii plastycznej, gdzie zabieg nie jest „niezbędnym”, być może nie będą sobie w stanie na to pozwolić w ogóle. Szpitale krajowe minimalizując koszty powoli obniżają ceny operacji w kraju zamieszkania pacjenta. Sektor prywatnej służby zdrowia również dostrzega zagrożenie ze strony turystyki medycznej i dostosowuje oferty kusząc pacjentów pozostaniem w kraju. W obszarach leczenia, w których potrzeba samego leczenia jest silniejsza niż potrzeba posiadania oszczędności, popyt na usługi medyczne i turystykę medyczną pozostanie silny. Pacjenci nadal będą głęboko „kopać” w poszukiwaniu takich usług jak na przykład leczenie niepłodności lub leczenie przy pomocy komórek macierzystych, czyli zabiegów tworzących lub ratujących życie.

W drugiej połowie 2011 roku, Parlament Europejski przegłosował ustawę ułatwiająca transgraniczna opiekę zdrowotną. Należy jednak pamiętać iż wejdzie ona w życie dopiero w roku 2013, w związku z czym nadchodzący rok na tym nie „skorzysta” – o ile w ogóle ktokolwiek i kiedykolwiek skorzysta. Obawy co do powodzenia tego przedsięwzięcia są o tyle zasadne, że istniejące wymagania formalne i instytucjonalne oraz biurokracja krajów członkowskich są olbrzymią kulą u nogi każdego pacjenta chcącego podjąć leczenie za granicą swojego kraju zamieszkania. Wszystko dlatego, że w istniejącej postaci ustawa przewiduje zwrot za leczenie z kasy podatnika, a tam (niezależnie od kraju) pieniędzy jest zawsze mało i ciężko je wyciągnąć.

Co jest interesujące, to możliwość zainteresowania się turystyką medyczną dużych firm i zakładów ubezpieczeniowych. Pytanie tylko czy pracodawcy i ubezpieczyciele docenią plusy medycznych podróży i uznają je za realistyczne i wiarygodne możliwości obniżenia kosztów opieki zdrowotnej. Ponadto kolejne pytanie, czy ich klienci i abonenci faktycznie „kupią” ofertę z opcją turystyki medycznej, jeśli będzie im taka zaoferowana? Miejmy nadzieję, że tak ponieważ wtedy zadziała ekonomia skali, dzięki czemu pozyskiwanie pacjentów tradycyjną metoda odejdzie do lamusa, a zastąpią je negocjacje i wielomilionowe kontrakty na obsługę dziesiątek tysięcy pacjentów rocznie.

Należy również pamiętać o rosnącej inflacji, która dotyka również firmy „obsługujące” turystykę medyczną, takie jak linie lotnicze i hotele. Jeżeli ceny będą nadal rosnąć to podróżowanie za granice w poszukiwaniu tańszej opieki zdrowotnej stanie się mniej opłacalne. W pierwszej kolejności dotknie to destynacje położone najdalej od miejsca zamieszkania potencjalnego pacjenta, gdzie podróż samolotem trwa więcej niż kilka godzin, a bilet powrotny kosztuje prawie tysiąc euro. Z tego powodu Polska jako kraj docelowy ma większe szanse przyciągnąć Norwega lub Brytyjczyka niż na przykład Tajlandia czy Indie. Niemniej jednak ceny połączeń lotniczych na trasach wewnątrz europejskich w ciągu ostatnich 5 lat wzrosły prawie o 100%.  Ceny noclegów w Warszawie czy Krakowie nie są już tak tanie jak by się tego spodziewali zagraniczni turyści, a często są nawet droższe niż w kraju ojczystym pacjenta.

Skupiając się tylko na Polsce,warto podkreślić aktualny projekt dofinansowania turystyki medycznej ze strony Ministerstwa Gospodarki. Po krótce, projekt polega na wykorzystaniu unijnych dotacji na promocje sektora na rynkach zagranicznych w latach 2012 i 2013. Przyglądając się bliżej samemu projektowi nie wróżę niczego spektakularnego z trzech powodów:

  • za późno – kraje Europy Południowej oraz Węgry robią to już od lat dziewięćdziesiątych XX wieku
  • za mało – przeznaczona kwota jest niewspółmierna do kosztów promocji w Europie Zachodniej oraz ilości rynków docelowych
  • nie umiejętne wydawanie – dopuszczone koszty kwalifikowane nie spełniają nowoczesnych kanałów promocji

Ponadto, niezależnie od roku jaki będziemy omawiać, nie pomagają nam również takie czynniki jak:

  • silna i ugruntowana pozycja konkurencyjnych krajów, istniejącej w świadomości europejczyków od wielu lat
  • brak zdecydowanego i długoterminowego wsparcia ze strony państwa oraz wewnętrznego lobbingu
  • brak silnej grupy szpitali i klinik aktywnie działającej, promującej i reprezentującej polski sektor turystyki medycznej
  • znikoma liczba polskich placówek z ustanowioną dobrą reputacją poza granicami kraju
  • brak doświadczenia w obsłudze i pozyskiwaniu pacjentów zagranicznych przez polskie placówki

Podsumowując, „wszystkie gwiazdy na niebie” wskazują na stagnacje światowego rynku turystki medycznej, a w przypadku Polski może to być nawet recesja. Dlaczego? Ponieważ z mojego doświadczenia we współpracy z polskimi przedstawicielami turystyki medycznej, nie wynika bynajmniej chęć do wydawania dużych pieniędzy! Jak na razie nikt na promocje nie wydaje nic albo bardzo mało! Polskie placówki liczą na to, że skoro są znane w Polsce, to zagraniczni pacjenci też się dowiedzą. Nic bardziej mylnego – Europa nie dowie się sama o ofercie jaką mamy – na to trzeba wydawać miliony – rok w rok! A zaznaczyć trzeba, że ofertę mamy świetną, ceny też przystępne, lekarzy wspaniałych. Szkoda tego nie wykorzystać skoro jest zewnętrzny popyt na takie usługi.

Jak mówi stara mądrość ekonomiczna – w czasach kryzysu, żeby się rozwijać trzeba wydawać jeszcze więcej niż przed kryzysem. Właśnie takim okresem jest rok 2012 i uważam, że ilość wydawanych pieniędzy na długoterminową promocję powinna być jeszcze większa. Nie widzę osoby, firmy lub instytucji, która by się tego zadania podjęła. Mam jednak nadzieję, że projekt MG zostanie zrealizowany w taki sposób aby zmaksymalizować zwrot z inwestycji, co poprawi sytuacje polskiej turystyki medycznej i pociągnie za sobą kolejne działania na skalę ogólnokrajową.

2 KOMENTARZE

    • Niestety tak. Jeżeli chodzi o Polskę, nie pojawiła się żadna nowa instytucja, która zorganizowałaby solidne lobby czy nowoczesny plan promocji na rynki europejskie. Nie było też żadnych nowych ruchów pośród samych placówek medycznych, wskazujących na inwestycje w promocje czy zagraniczny PR. Wygląda tak jakby wszyscy czekali na mannę z nieba.

Comments are closed.